• Nasze Koziołkowo

        • Poproszono mnie, abym spróbowała podsumować projekt „Koziołkowo Małe”. Jest to przedsięwzięcie, które nas i mnie wiele nauczyło i na pewne problemy pozwoliło spojrzeć inaczej. Jestem nauczycielem z dwudziestoletnim stażem pracy, zawsze pracowałam w szkole, choć przez 7 lat spełniałam się jako nauczyciel oddziału przedszkolnego. Od 10 lat jestem dyrektorem, początkowo Szkoły Podstawowej im. Wacława Sieroszewskiego w Kozłach, a od niedawna także Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Kozłach. Spróbuję ten projekt podsumować jako nauczyciel szkoły i dyrektor.

          Już od dwóch lat nasza placówka kieruje swoje usługi edukacyjne nie tylko do dzieci zdrowych, ale także do dzieci z dysfunkcjami - dzieci niepełnosprawnych. Na początku to wyzwanie budziło w nas niepokój. Czy to się uda? Baliśmy się reakcji zarówno dzieci jak i środowiska lokalnego. Wszystko się udało rodzice i dzieci zdrowe stanęły na wysokości zadania. Pięknie potrafiły znaleźć się w grupie zarówno dzieckiem z zespołem Downa jak i z pęcherzycą. Wiedzą, że te dzieci trzeba otoczyć szczególną opieką i to wychodzi.

                          1 września, gdy rozpoczynamy nowy rok przedszkolny płaczą wszystkie nowe dzieci, czują się nieswojo, obco, kochana mama czy kochany tato zostawiają je pod opieką obcych - nowych ludzi. Ci nowi ludzie wymagają, aby jadły w określonej porze, odkładały zabawki w określone miejsce, robiły coś w określonym czasie, a poza tym trzeba spać tu, w przedszkolu, a nie w domu. Część dzieci szybko przyzwyczaja się do nowej sytuacji, a część długo nie chce tego zaakceptować. Płacze i ciągle pyta, gdzie jest moja mama, czy mój tato. Czasami, aby oszczędzić dziecku stresu związanego z przedszkolem odkładamy ten obowiązek na rok następny. Tak zachowują się dzieci zdrowe, dzieci niepełnosprawne - z dysfunkcjami czasami reagują tak samo, a czasami inaczej, często mniej potrafią, czy gorzej są przygotowane do podjęcia nowej roli społecznej, jaką jest rola przedszkolaka. Nie potrafią samodzielnie jeść, czy załatwiać potrzeb fizjologicznych. Ciężka praca specjalistów i babć przedszkolnych pozwala nam nauczyć je tych umiejętności. Udaje się nam to, co często nie udaje się rodzicom, a trzeba pamiętać, że dzieci z zespołem Downa czy autyzmem zdecydowanie później i trudniej te umiejętności zdobywają.

          Gdy patrzę na „moją” Julkę (dziecko z zespołem Downa), Krystiana (dziecko z dziecięcym porażeniem mózgowym), Marcina (dziecko z autyzmem) czy Jędrka (dziecko z Zespołem Wiliamsa), które dziś są już uczniami naszej szkoły to widzę, że nasza praca jest potrzebna i przynosi rezultaty. Dzieci poznały graficzne symbole głosek - litery, czytają globalnie proste wyrazy, liczą ze zrozumieniem w zakresie 10, co może wydawać się niewiarygodne. Nawiązały kontakt z nauczycielem wspomagającym. Wielu z nich nie uda się nauczyć pięknego pisma, ale na miarę ich możliwości potrafią się samodzielnie podpisać. Wielu z nich nie nauczy się dodawać i odejmować w pamięci, ale potrafią posługiwać się kalkulatorem, no i najważniejsze są ze swoimi zdrowymi rówieśnikami. Nawiązują z nimi prawie normalne relacje społeczne. Nikt ich nie obraża. Zdrowe dzieci nauczyły się rozumieć i akceptować  inne zachowania swoich  rówieśników, nie przeszkadzają  im one w zajęciach. Wiedzą, że są momenty kiedy trzeba pomóc: posprzątać zabawki, kredki lub tak jak w szkole spakować plecak i znieść go do szatni. Wszyscy wiedzą, że Błażej (chłopiec chory na pęcherzycę) sam nie może wnieść czy znieść plecaka, ale swoją malutką rakietką fantastycznie gra w tenisa stołowego. Wiedzą, że choć wygląda inaczej, to swoją chorobą nie zaraża. To jest niesamowite. My nauczyciele szkoły nie musimy naszym zdrowym uczniom niczego tłumaczyć, one wiedzą jak mają się zachowywać i w jaki sposób te relacje kształtować. Wiem, że w innych placówkach masowych różnie rówieśnicy traktują swoich „innych” przyjaciół. To wszystko zawdzięczamy pracy przedszkola, które pokazało nam, że można i jak można przygotować przedstawienie teatralne lub akademię. Jak wspaniale dzieci niepełnosprawne znajdują się w takich przedsięwzięciach. Każdy z nas żyje sukcesami naszych małych podopiecznych, ale sukcesy, które dotyczą dzieci niepełnosprawnych cieszą szczególnie. Jaka radość panuje w grupie przedszkolnej, kiedy Pawełek (dziecko z zespołem Downa) potrafi swoje potrzeby fizjologiczne załatwić w toalecie, a Michałek (dziecko z zespołem Downa) tańczy i robi przysiady, a Kacper (dziecko z zespołem Downa) przytulając się do rówieśników nie robi im krzywdy. Każdy człowiek jest inny, ale dzieci zdrowe postępują w jakichś regułach czy szablonie - dzieci niepełnosprawne nie, na każde z nich trzeba znaleźć metodę czy sposób, żeby „chciały chcieć”.

          Ten projekt - ta praca z dziećmi niepełnosprawnymi i zdrowymi w jednej grupie rówieśniczej zmobilizował nauczycieli do innego rodzaju pracy, do wyjścia ze swoistego szablonu pracy, który stworzyli dla swoich potrzeb. Każdy dzień jest nieprzewidywalny, ale mamy pomoc ze strony specjalistów, którzy nas uzupełniają. Praca w naszej placówce daje możliwość rozwoju warsztatu pracy naszych nauczycieli. Mam nadzieję, że nasza oferta edukacyjna wzbogacona projektem „Koziołkowo Małe” pozwoli na dalszy rozwój naszej placówki i zabezpieczy przyszłość dzieci niepełnosprawnych.